sobota, 9 stycznia 2010

Here's a story !!!


Ostatnio znowu zapytano mnie, ale o co tu chodzi ? Bo przecież ona chyba nie teges z tatkiem ? Nie, nie i jeszcze raz nie. Nic bardziej mylnego. Od zawsze uwielbiałem obrazki, filmy, czy historyjki gdzie wiele samemu można sobie dopowiedzieć. Zabawne, że tak wiele osób wyciąga zbyt pochopne wnioski, a to ponoć ja jestem zboczony ;) Więc... żeby nie przedłużać a wyjaśnić: "here's a story":

Bardzo dawno temu i tym samym równie daleko, żył sobie pewien stary elfi król. Imienia ani dynastii nie wspomnę, natomiast istotnym jest, że swoje panowanie sprawował przez przeszło 4375 lat. Nieźle co ? Kraina elfów opływała w dostatku i spokoju nawet pomimo faktu, że niedaleko już ładnych kilkaset lat temu, powstało wiele ludzkich osad. Nałmodsza córka króla, zladwie 53 letnia elfka, była niezwykle żywiołowym i pełnym energii dzieckiem. Wszędzie było jej pełno, wszędzie musiała wetknąć swój nos, ...takie trochę "elfie ADHD". Była tym samym niesamowicie uroczym i urodziwym dzieckiem. Pewnego dnia podczas porządków w pałacowej bibliotece razem z "tatkiem" ( a co tam, jej wolno się tak do sędziwego ojca-króla odzywać ) wpadła jej w oko wielka ilustrowana księga, o historii całego królewskiego rodu. Traf chciał, że leżała ona na spodzie stosiku, który to leżał koło kolejnego stosiku itd. Kiedy kurz opadł a ostatnie księgi zetknęły się z posadzką przy dzwięku gdzieś w tle tłuczonej wazy, nasza mała księżniczka stojąc z otwartą księgą w ręku spytała: - tatku, a kiedy ja będę królową ? No tatko się wtedy trochę wpienił, ale z pewną dozą spokoju wykrzyczał, że żadna z niej będzie królowa, bo póki co jest za słaba i niezdarna, po czym wrócił do porządków ( teraz bardziej gruntownych ) w bibliotece. "Za słaba i niezdarna" pomyślała sobie, po czym rzuciła księgę i wybiegając do "tatka": - "ok tatku to ja lecę poćwiczyć." Ze zbrojowni wygrzebała jakiegoś wielkiego miecza, po czym stwierdziła "cholibka naprawdę muszę poćwiczyć..." Jak powiedziała tak też zrobiła, ale nie było to łatwe. Nałmłodsza córka króla okładająca niezdarnie na pałacowym ganku drewniane pudła wielkim mieczem, wyglądała raczej przkomicznie i niestosownie zarazem. Inne elfki i panny dworu patrzały na nią co najmniej dziwnie. Na jakiś trening czy pomoc ze strony straży czy pałacowych zbrojmistrzów też za bardzo nie mogła liczyć. Mieli oni jak zawsze ważniejsze zajęcia, poza tym takie rzeczy panience nie przystoją itp. Trochę zawiedziona, spakowała miecz i kilka tobołków, i pojechała na swoim koniku poza pałacem szukać kogoś kto ją przetrenuje. Daleko nie szukała. Znalazła pobliski garnizon gdzie stacjonowały ludzkie wojska. Ot takie sobie spokojne i pogodne koszary, ( hehe ) bo przecież w krainie od setak lat panuje pokój. Długo się prosić nie musiała. Stacjonowały tam swoje chłopaki ( a i dziewczyn się wiele znalazło ), którzy w mig ją przeszkolili w wielu rzeczach, a nasza elfka okazała się być bardzo pojętnym i chłonnym wiedzy uczniem. Wszystko oczywiście pełna kulturka, nikt nikogo do niczego nie przymuszał, bo w końcu pokój rzecz święta. Któż mógł przypuszczać, że to najmłodsza "curuś" samego wielkiego króla. Z biegiem czasu nasza elfka nabrała naprawdę niezłej wprawy w mieczu i nie tylko, a i mięśni sobie też nabrała. Po tym jakże owocnym treningu, stanęła w pałacu, gdzie powoli de facto zaczęto się już zastawiać, gdzie ona się podziewa. Owy powrót przedstawia powyższa rycina. Staneła ona przed ojcem i ze swoją typową dziecięcą naiwnością spytała: "I jak tatku !?! Teraz będę mogła zostać królową ?" Dla "tatka" było to zbyt wiele... Prawie zszedł na zawał a kraj stanął na krawędzi największej wojny w dziejach. Dyplomaci latami jeździli po kraju i wzajemnie wchodzili sobie w tyłki zanim sytuację do końca zażegnano. Ehh... i tak to już z tymi naszymi pociechami bywa. Są niezwykle kochane ale czasem potrawią nam nieźle podnieść ciśnienie...

2 komentarze:

  1. Dzięki za ogromniaste wyjasnienia... rzeczywiście stało się wszystko jasne... i może nie tylko w mieczu wprawy nabrała. ;) Co do daty pierwszego wpisu... spóźniłeś się 33 minuty - 3 x 11 !! też zacnie... oby za trzy lata nie spóźnił się nikt ani sekundy... jakieś spotkanie w bieszczadach 21.12 o godz. 21.12... koordynaty... coś wybierzemy ;) Pozdrawiam i życzę wspaniałych wpisów i niekończących się nabojów przekonujących kolejnych ludzi o ponadczasowej wartości ninniejszego bloga, twych historii i komiksowych pomysłów... i nie tylko komiksowych ;) Ł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój drogi cudna historia;-) oby następne opiewały w więcej szczegółów;-]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń